sobota, 9 kwietnia 2016

Powrót?- Nie.

   
 Wpadam w chwilową zadumę. O czym można myśleć. O życiu, może o przyszłości? W moim przypadku o tym co teraz, właśnie w tym momencie, co w tej sekundzie się dzieje. A w tym czasie słyszę bicie swojego serca, tak samo jak swój oddech. Czuję to, wiem o tym, jestem tego świadoma, znam jego wartość, a jednak.. Skoro znam wartość tych podstawowych czynności, rzeczy które wykonuję ja sama, jestem ich wykonawczynią, a raczej twórcą, cały czas w każdej minucie je wykonuje, są częścią mnie to czemu właściwie nie znam SWOJEJ WARTOŚCI. Tak łatwo jest mi ocenić ile jest warta praca, którą wykonuję, aczkolwiek trudno mi jest określić samą siebie.
     Lecz właściwie nie boję się tego. Cały czas staram się wierzyć w siebie i pokazywać, że warta jestem naprawdę wiele. I'm a good person.



     Jest jednak cień prawdy w tym, że noc skłania do refleksji. Szczególnie wtedy, kiedy z niewiadomych powodów nie chce się spać. No dobra wiadomych. Jutro nie idę na uczelnię, mogę pospać dłużej, mój mózg już się z tym oswoił więc bawi się w najlepsze skoro może.
    Jest dobrze. Czuję się kochana. Mam nadzieję, że ta osoba dobrze oceniła moją wartość.















środa, 11 lutego 2015

dryfując w teraźniejszości




Co się ze mną dzieje? Czuję się taka otumaniona. Słowa, które pojawiają się w moich w myślach powtarza echo.
   *Co się ze mną dzieje? Dzieje? Dzieje?
Z przerażeniem otwieram oczy. Jest ciemno i cicho. Ta głuchość przeraża. W dalszym momencie nie ruszam się. Leżę na łóżku wysłanym pościelą i czuję, że jest mi niewygodnie, ale nadal nie nie mogę zrobić ruchu. Strach mnie paraliżuje i dopiero teraz słychać ciche stukanie. Dźwięk staje się głośniejszy, odbija się echem i teraz już go rozpoznaje, rozpoznaję bicie własnego serca. Puls rozchodzi się po całym ciele, czuję go w najdalszym cząstkach mojego ciała, aż w końcu z siłą jakiej jeszcze nie czułam gwałtownym ruchem podnoszę się z łóżka. Czuję lekką ulgę, ale nadal boję się.
   *Boję się. Boję. Boję.
Nie mogę dosięgnąć stopami podłogi dlatego przez chwilę rozglądam się dookoła siebie. Dopiero oczy zdążyły przyzwyczaić się do ciemności. Ściany są białe, albo jasnego koloru i nic na nich nie wisi. Pomieszczenie jest puste, poza łóżkiem i mną na nim siedzącym. Ściskam mocniej prześcieradło pode mną i dopiero teraz uważniej przyglądam się sobie. Na dłoni zauważam plaster z wenflonem, a łóżko ma z jednej strony metalową barierkę. Jestem w szpitalu.
   * W szpitalu. Szpitalu
Wychodzę z pomieszczenia, a jaskrawe światło razi mnie w oczy. Czuję na sobie wzrok pacjentów z sal obok. Stoją w drzwiach i z ciekawością przyglądają mi się. Mam na sobie zieloną pidżamę, a nogi są bose. Czuję lekki chłód przebiegający mi po stopach. Słyszę szept ludzi, ale nie wiem, o czym rozmawiają. Kiedy psuje się jedna lampa nade mną słyszę cichy krok z tyłu. Na chwilę zamieram, jest tak zimno, że powietrze które wydycham zamarza tworząc białą smugę. Powoli odkręcam się na pięcie i widzę za sobą mężczyznę w białym fartuchu, doktora. Trzyma przed sobą w ręku teczkę i stuka w nią długopisem, a dźwięk ten odbija się od ścian i zatrzymuje na mnie.
   * Biegnij. Biegnij. Biegnij
Nie zdążę nic zrobić, gdy już czuję na sobie czyjeś ręce, z przerażenia upadam i wpadam w histerię. 
   *Wstawaj. Wstawaj. Wstawaj.
Gdy otwieram oczy, znajduję się w innym pomieszczeniu. Czuję na sobie ciepłe ręce, które przecierają moje załzawione oczy. Kiedy podnoszę głowę widzę przed sobą Twarz ma zmartwioną, ale nie mija chwila kiedy posyła mi uśmiech i zaraz znowu znajduję się w jego bezpiecznych ramionach. 





W końcu zebrałam się w sobie i dni które mi mijają nie są wcale takie nudne, jak myślałam, że będą. Na razie nic nie planuję. Nie chce wiedzieć, co będzie się działo kolejnego dnia, bo to prowadzi do rozczarowania. Dziś zajęłam się w końcu historią, która na prawdę przytłacza. Kiedy widzę podręczniki, które muszę opracować w ferie czuję na ciele ciary. Oczywiście słowo muszę nie jest napisane w znaczeniu I have to tylko I must. A resztę dnia spędziłam na "nie wiadomo czym". Chyba z 2 godziny z bratem i ojcem grałam w karty. Kto umie grać w 3-5-8 ten wie ile czasu pochłania ta gra. Oczywiście to ojciec wygrał, ale ja zajęłam równie zaszczytne drugie miejsce kończąc wynikiem 0 pkt :)
--------------------------------------------------------------- to było wczoraj


Czym się będzie różnił dzisiejszy dzień, tego jeszcze nie wiem, możliwe, że zaraz wezmę się za rysowanie. Warto poćwiczyć włosy. Mam z nimi problem, bo jeśli chodzi o oczy, to potrafię je zrobić w 2 minuty (chodzi o Mangę). Mam wprawę dzięki nudzeniu się na j.polskim.


Myślę, że może dorysuje w końcu kolejny rysunek na ścianie. Nie pisałam wcześniej o tym, ale lubię mieć różne bohomazy w pokoju. Jedna ściana przeznaczona jest na moje malowidła. Niestety na początku, kiedy zaczynałam, nie myślałam o tym i mam kilka obrazków, gdzie indziej porozmieszczanych, co będzie utrudnieniem, przy malowaniu ścian, bo raczej czarny marker nie będzie łatwo zamalować, no ale co ja teraz mogę poradzić.


W pokoju znajduje się także lustro oklejone czarnymi motylkami zrobionymi z brystolu. Razem z siostrą rysowałyśmy i wycinałyśmy je 5 godzin, a potem kolejną godzinę zajęło nam naklejanie ich na specjalną gumę do ścian. Praca żmudna, ale efekt nieziemski.


Powieszony także został łapacz snów, ale niezbyt mi on wyszedł. Będę musiała przyczepić do niego więcej piórek, żeby ciekawiej wyglądał. Zrobiłam go, bo miałam okres fascynacji świadomym śnieniem. To było jakieś pół roku temu, kiedy razem z A. próbowaliśmy coś osiągnąć różnymi metodami. On miał już lekkie doświadczenie, co mnie bardziej motywowało. Oboje przykładaliśmy się, wykonywaliśmy testy rzeczywistości, zapisywaliśmy sny, budziliśmy się w nocy, aby zaraz zasnąć i mieć ten wymarzony świadomy sen. Udało mi się chyba 3 lub 4 razy, ale tylko raz byłam w pełni świadoma tego wszystkiego. Kolejne razy były przypadkowe i krótkie. Oczywiście po jakimś czasie znudziło mi się zapisywanie snów ( wyobraźcie sobie o 6 wstawać do szkoły i pierwsze co robić to zapisywać w telefonie, co wam się śniło, a potem to rozszyfrowywać, no bo przez zamknięte oczy trudno coś napisać) oraz wstawanie o tej 4 w nocy. A. też w tym samym czasie zajął się czym innym. Jego interesują tego typu tematy. Energia, ciało, duch- medytacja. Ja wolę ruch, jestem niecierpliwa i często zmienna, ale i tak do tej pory oboje wymieniamy się swoimi snami, o ile rano pamiętamy, co w nich było.










Czesław Miłosz

"A więc pamiętaj- w trudną porę
marzeń masz być
ambasadorem..."


" To musi byc okropne, mieć taką świadomość,
w której są równoczesne
jest, będzie i było"


" Co zdążysz zrobić, to zostanie,
choćby ktoś inne mógł mieć zdanie."













niedziela, 8 lutego 2015

what more- whatever



Trochę mnie nie było. Wahanie nastrojów mnie dopadło, poza tym brak weny, więc skoro mam pisać głupoty to pomyślałam, żeby w ogóle nie pisać. Teraz w sumie także nie będzie raczej nic wybitnego, bo wystukując kolejne litery, tworzące wyrazy, które składają się na zdania nadal nie mam pomysłu, o czym napisać.



Tak sobie myślę, że moi czytelnicy nigdy mnie nie poznają, a chciałabym żeby osoby, które czytają te wypociny, choć odrobinę mieli o mnie pojęcia. Żeby tak było musiałabym napisać notkę w stanie rozchwiania emocjonalnego lub w ogóle kiedy jakieś emocje mną targają ( nie ważne, czy dobre, czy złe). Chyba nie byłby to dobry pomysł, nie umiem wtedy sklecić jakiegokolwiek zdania, a co dopiero, żeby było ono jeszcze sensowne. Ja po prostu opanowuję się i piszę, gdy jest już po wszystkim.


zrobione z nudów- sklejone klejem

Nie wytrzymałam, nie czuję się przez to słaba. Po 9 miesiącach znajomości, zakończyłam ją. Chyba jestem w tym dobra, potrafię tak szybko jak się coś zaczyna tak samo, z tą samą prędkością coś zakończyć. Ale.. po miesiącu, kiedy już byłam w głębokim dołku po prostu nie dałam rady- napisałam. I wiecie co? Znowu utrzymujemy kontakt. Mój strach został rozwiany, wątpliwości, że nie zechce już mnie znać. Nie chcę stracić tej przyjaźni.







Kilka moich rysunków. To jest moje hobby "sezonowe". Co to znaczy? Kiedy mam fazę potrafię codziennie rysować, ale jest też tak, że po prostu zajmuję się czymś innym i tego nie robię. W rezultacie zamiast umieć przepięknie rysować, rysuję tak sobie.



Jeden z dwóch portretów jakie w ogóle narysowałam. Nie lubię całości postaci rysować. Zazwyczaj maluję tylko oczy lu poszczególne części ciała. Na drugim portrecie jest mój przyjaciel dlatego go nie wstawiam. Żadnego nie mam, jeden został wysłany na urodziny drugi z okazji mikołajek. 



Czytam "50 twarzy Greya". Jest to pierwsza książka od.. bardzo dawna. W przeciwieństwie do wielu ludzi mi się spodobała. Została mi tyko 3 księga, która wydaje się nudna, ale mam zamiar dokończyć całą trylogię. Bardziej od pierwszej księgi spodobała mi się "Ciemniejsza strona Greya", kiedy to wyjaśnione zostały problemy głównego bohatera. Strasznie mnie one ciekawiły. Kiedy klęczał przed Aną, jak uległy, kiedy płakał, wyjaśnił dlaczego nie pozwala się dotykać, dlaczego uległe są do siebie podobne, skąd ma blizny, ja płakałam razem z nim. Ten jego strach, że Anastasia odejdzie poruszył mnie.
Owszem jest wiele scen łóżkowych i nie tylko. Seks min. 2 razy dziennie opisany z pikantnymi szczegółami, poruszający wyobraźnię nadaje książce charakteru. Jedyne, co mnie irytowało to często te same epitety używane przy opisie stosunku, a także "powiedzonka" Any i Christiana, które pojawiały się do znudzenia. " mała", "rumienię się", " wykrzyknął moje imię". -,-





Krzysztof Kamil Baczyński

"Nie kochałem cię wcale
tylko moja dusza
jakaś taka smutna
kiedy przechodzisz obok
obojętnie..."


"A serca tak ich mało,
a usta- tyle ich."


" Umrzeć przyjdzie,
 gdy się kochało
wielkie sprawy
głupia miłością..."







piątek, 23 stycznia 2015

Putain

Babcia
trzymając książkę w dłoniach, ukradkiem uśmiechając się do siebie, siedziała na fotelu i zagłębiała się w uczucia bohaterki powieści. Jej pomarszczone dłonie lekko drżały. Nie mogąc dłużej trzymać 300 stron w ręku odłożyła je na stolik obok i lekko pochyliła się nie przerywając lektury. Poprawiła okulary i lekko poruszyła nosem. Po chwili mała kropla z trudem wykrzesana pojawiła się na jej policzku. Powoli spływała drążąc kolejną ścieżkę na jej twarzy. Szybko wytarła policzki, wyprostowała się i uśmiechnęła do mnie, aż po chwili usłyszałam:
- Pięknie być młodym




Nawiązanie do dnia babci było ;) Dziś jest dobry dzień, tak mi się wydaje. Na razie cieszę się wolnością od książek. W następnym tygodniu nie będzie dnia, kiedy będę miała chwilę odpoczynku od nauki więc w tym momencie jestem radosna. Głupia ja zamiast już zacząć się uczyć, żeby nie mieć nawału później to leniuchuję. 







Jutro rockoteka- wyszaleję się. Niestety nie idę w pogo z powodu stopy. Na studniówce dostałam ze szpilki. Już jest lepiej, ale nie chcę jej urazić. 

Kolejna mega wiadomość, którą dziś dostałam, to to, że w marcu w miejscowości obok zagra koncert nie kto inny jak Happysad <3 (6 km ode mnie) Oczywiście nie przepuszczę takiej okazji, muszę tam być. W ogóle to fajna sprawa, bo niedawno tak sobie rozmyślałam, że było by super gdyby w końcu zagrali koncert gdzieś bliżej chociażby w miejscowości A (30 km) a nie zawsze gdzieś daleko. A tu taka niespodzianka. <3






Postanowiłam wklejać cytaty znanych osób z dziedziny literatury. Oczywiście dalej będę kierować się swoim gustem, ale przy okazji może mi to pomóc. Może jakieś zapamiętam i wykorzystam w pracy na maturze z polskiego :)



Różewicz:

"Ka­leczą się i dręczą mil­cze­niem i słowa­mi 
jak­by mieli przed sobą jeszcze jed­no życie."


"Szukamy ciepła nawet w kubku z gorącą herbatą, w zaparowanych oknach, 
bo tak bardzo tęsknimy za ciepłą duszą..."


"Długo wędrowałem, zanim doszedłem do siebie."



a propos tytułu


kiedyś wstawię swoje ulubione piosenki ;)




środa, 21 stycznia 2015

LBA po raz drugi.

Zostałam nominowana do LBA przez different, a że nie mam pomysłu na notkę, to to spadło mi jak z nieba, no może nie do końca, bo dawno temu, ale myśląc nad tym, co napiszę, w końcu przypomniałam sobie o tej nominacji.

ale najpierw zaparzę herbatę :)
co prawda nie mam takie sprzętu, ale nie pogardziłabym
jakby ktoś mi kiedyś sprezentował haha


1. Jakie jest najlepsze ze wspomnień minionego roku?

Ostatnio opisywałam swoje wspomnienia więc tym razem nie będę się rozpisywać. Nie wiem, które było najwspanialsze, bo w poprzednim roku wiele się działo, ale jedno z tych najlepszych to namiętny pocałunek z nieznajomym.

2. Co myślisz o osobach, które się okaleczają?

Podchodzę do tego z dystansem. Nie krytykuję tych osób, szczerze to nie wiem, co myśleć. Wiem, że są takie momenty w życiu, kiedy czuje się bezsilność wobec wszystkiego: ludzi, świata, pogody, jedzenia, siebie. Eh.. osoby okaleczające się to ludzie z problemami. Nie mają komu o nich opowiedzieć, czują się źle w swoim ciele, źle na świecie, są zagubione. 

3. Czy uważasz siebie za osobę która ma w sobie coś z egoisty?

Tak. Dla uzupełnienia: jak każdy. Myślę, że warto czasem pomyśleć tylko i wyłącznie o sobie.


4. Opisz swoje ulubione miejsce we Wszechświecie?

I teraz zastanawiam się dlaczego tak jest, że nie mam takiego miejsca. 
Osoba zakochana powiedziałaby: w objęciach mojego chłopaka
Osoba często zdołowana ze skłonnością do depresji: na parapecie, bo lubię wpatrywać się w przestrzeń za oknem
Osoba wielbiąca filmy (kinomaniak): na kanapie w salonie przed telewizorem.
Osoba pochłaniająca coraz to nowsze książki: w bibliotece

A gdzie jestem ja? Nie wiem.


5. Chciałabyś zrobić coś dla ludzkości?

Brzmi to tak doniośle, ale oczywiście, że chciałabym kiedyś jakoś pomóc ludziom w miarę swoich możliwości. Na razie jest to drobny gest- jestem dawcą krwi, już 2 razy ją oddałam, w marcu będę mogła zrobić to po raz kolejny. W przyszłości mam zamiar zostać dawcą szpiku kostnego. Dlaczego nie teraz? Bo wiem, że to duża odpowiedzialność i nie chcę kogoś zawieść, a trochę się boję takich zabiegów. Na razie dużym sukcesem jest to że dałam w siebie wkłuć igłę, bo się tego zawsze bałam. Myślę jeszcze, że jakbym miała taką szansę to wspierałabym organizacje charytatywne.


6. Czy powiedziałaś kiedyś coś, przez co czułaś do siebie wstręt?

Możliwe, ale na chwilę obecną nie pamiętam takiej sytuacji.


7. Masz taki sekret, który skrupulatnie ukrywasz?

Nie mam takiego sekretu. To nie znaczy, że w ogóle ich nie mam. Po prostu znam różne osoby, którym o różnych sprawach mówię. Kiedyś było "coś" o czym nie rozmawiałam, ale ten kompleks jest już za mną, bo miałam komu to opisać.


8. Co uważasz za najgorszy wynalazek XXI wieku?

Hmm.. nie mogę określić złego wynalazku, bo takiego nie ma. Jedyne, na co regularnie narzekam to postawy ludzi, ich upodobania, zachowania. W ciągu ostatnich lat tak się zmieniły, że uważam to za coś niewyobrażalnego. Panuje wiek Facebooka, dla niektórych jest to najważniejsza rzecz na świecie, tak samo jak opinia innych ludzi jest priorytetem w wyborze chociażby chłopaka. Teraz rządzą pieniądze, styl ubierania się i to ile ma się znajomych na fejsie i ile lajków zgarnęło się pod zdjęciem. Ale mimo wszystko FejsBóg nie jest złym wynalazkiem, bo ma także wiele zalet.


9. Czy kiedykolwiek myślałaś, że mogłabyś być kimś innym, gdyby nie coś co się wydarzyło?

Owszem, w końcu postawa człowieka wynika między innym ze środowiska w jakim się wychował. Kim bym była jakbym się nie przeprowadziła na wieś? Może jakąś lalunią uganiającą się za najnowszymi trendami? Jaka bym była gdybym na spontana nie pojechała z kuzynką i jej grupką na jezioro?
Jest wiele takich pytań i myślę, że w każdej sytuacji jakbym poszła inną drogą w tej chwili nie byłabym tą samą osobą.


10. Uważasz, że byłaś dziwnym dzieckiem?

O ile teraz momentami jestem dziwna, o tyle w dzieciństwie byłam spokojnym dzieckiem.
- grzeczna
- dobrze ucząca się
- miła
- uprzejma
- nie przeklinająca etc.


11. Na jaką czynność szkoda ci najwięcej czasu?

Na taką, z której nic nie wynika i po wykonaniu jej czuję wyrzuty sumienia. Chociażby nie lubię spać w dzień, czuję że to marnacja czasu. Wiem, że telewizor też często mi go pożera, ale czasem lubię posiedzieć (po tym też sumienie nie daje mi spokoju)







Dłuższy czas zastanawiałam się czy pisać swoje pytania i czy kogoś nominować, no ale znalazło się kilka takich osób, którym mogłabym zadać kilka pytań. To czy odpowiedzą to już od nich zależy, nie znam ich na razie za dobrze, dopiero zaczynam czytać blogi więc nie wiem, czy będą chciały odpowiedzieć na nominację. :)


1. Uważasz się za osobę pewną siebie?
2. Czy masz autorytet? Kto nim jest i dlaczego?
3. Wymarzona randka ;)
4. Dlaczego założyłaś bloga?
5. Co cię najczęściej skłania do działania? 
6. Czy chciałabyś żyć w innym wieku? Którym?
7. hmm.. Lubisz placki?  Umiesz gotować? (brak pomysłów na pytania)
8. Jak wyobrażasz sobie niebo? 
9. Jesteś od czegoś uzależniona?
10. Jaką nadnaturalną moc chciałabyś posiadać?
11. Ulubiona bajka z dzieciństwa :)

Niektóre pytania jak widać bez szału, ale to zabawa więc nominuję:
Selize
Blue Butterfly
Norrie
Czarną Firankę






piątek, 16 stycznia 2015

wahania nastrojów

WTOREK
Powoli się rozklejam. Próbuję opanować emocję. Ty chyba przez okres. Nawet głupia sprzeczka może sprawić, że się zaczynam denerwować. Nigdy tak nie miałam. 15 dni. Głupia nic nie znacząca liczba. Chyba za bardzo wracam do wspomnień. Czas wrócić na ziemię. - powtórzenie, krótkie zdania nadające tekstowi emocjonalność, przez co staje się subiektywny. Opis >mam nadzieję< godny humanisty. Takie zboczenie po dzisiejszej lekcji języka polskiego, nie no po całym dniu
.
Tak jak jest film "Nienawidzę poniedziałków" tak ja bym tytuł zamieniła na "Nienawidzę wtorków". Zaczyna się rutyną, czyli porannym wstaniem przebudzeniem się. Potem dotarcie do szkoły i drzemka, bo nie wiem jak inaczej nazwać stan uczniów siedzących na historii ( dla precyzji: dwóch historii). Potem leciutkie pobudzenie na polskim. Leciutkie, bo nikogo już nie wzrusza wydzieranie się nauczycielki przy jej jednoczesnym machaniu rękami na wszystkie strony. Trzy polskie za nami, wbija angielski. Niby lubię te lekcje, ale jak jestem zmęczona i robimy czytanie ze zrozumieniem to wszystkie chęci do działania gdzieś znikają.

Zmarnowana wracam do domu i jedyne czego chce to ciepły polarek, gorąca herbata, moje różowe misiowate kapcie (tak, posiadam coś różowego) i.. ciszę, zero wymagań- po prostu "święty spokój". A teraz realia: wchodzę i herbata mi się nie chce zaparzyć, przez co piję wodę z lekkim posmakiem Yerba Mate, zamiast kapci na nogi zakładam szpilki ( w sobotę studniówka- nie mogę chodzić jak kaleka), nie mogę znaleźć polaru, a zamiast spokoju, p domu biega siostra goniąc brata, krzycząc i wygłupiając się, ile wlezie. Po prostu SUPER.







Notkę cały czas próbuję dokończyć i chyba dzisiaj się już uda. Środa i czwartek to były dni totalnego przemęczenie. Szkoła, próby poloneza, ostatnie zakupy przed studniówką i do tego doszła jeszcze choroba. Dziś siedzę w domu choć już się dobrze czuję na wszelki wypadek żeby jutr nie przydarzył się nagły ból głowy lub gorączka.



CO do nominacji do LBA to postaram się odpowiedzieć w następnej notce. :)
Powracam do tego, co było. Znowu spodobało mi się blogowanie. Chyba potrzebna mi była chwila odstępu, żeby zrozumieć dlaczego tu piszę. Z tego samego powodu, co kiedyś. :)



"Ci, 
którzy odchodzą naprawdę, 
odchodzą bez pożegnania. "- nigdy tak na to nie patrzyłam, hmm..



"Trzeba wszystko uporządkować. 

Musisz się zdecydować, 
czego chcesz się trzymać. 
Musisz wiedzieć, 
co trwa, 
a co przeminęło. 
I czasami ustalić, 
czego nigdy nie było. 

I musisz sobie pewne rzeczy odpuścić."




"Czasem chcemy się upewnić, 

że przeżyliśmy to, co przeżyliśmy, 
i czuliśmy to, 
co czuliśmy, 
by nie ulec złudzeniu, 
że wszystko było tylko snem. 

Rzeczywistość jest krucha, 
bardzo krucha, 
gdy odwracasz się do niej tyłem. "





sobota, 10 stycznia 2015

wspomnienia- nominacja



Zacznę od tego, że nie czuję, że coś piszę. Jak myślę o blogu to mam dołka, ogólnie słabo idzie mi pisanie i zaczęłam się zastanawiać, po co mi ten blog, co mi daje pisanie tutaj, bo na pewno mój styl, ani język się nie polepsza. Jest masakrycznie słabo. Może to głupie, ale wiem o tym po wyniku z matury z polskiego, nie chodzi o sam wynik z całości, ale o wypracowanie, które nie za dobrze mi poszło, pomijając punkty z "uzasadnienia swojego stanowiska" ( słaba znajomość lektur) to mój język, styl, spójność logiczna i nawet sam poprawny zapis są na średnim poziomie a powinny być same "góry". I nie to nie jest tak jak w większości spraw, że poziom średni jest okej, bo skoro sporo osób z klasy może mieć MAXA i ogólnie to jest normalne mieć tego "maxa" to czemu ja nie mam? Odpowiedź jest prosta: bo słabo piszę, mój styl jest nijaki i wygląda to szablonowo, a nawet nie szablonowo, bo gdyby chociaż byłoby szablonowo to w niektórych podpunktach dostałabym więcej. A najgorsze jest to, że już przyswoiłam sobie już myśl, że lepiej nie będzie.



A miałam pisać o najwspanialszych, czy najlepszych wspomnieniach. Jest to nominacja od different. Tak poza tym to mam nominację do LBA, ale stwierdziłam, że zacznę odpisywać chronologicznie.
Wspomnienia, które wymienię to te które w tej chwili sobie przypomnę. DO notki zbierałam się już jakiś czas temu i w głowie miałam wszystko zapisane, ale gdzieś to wyparowało.

Let's go!!


1. Ostatnie wakacje. Pocałunek z nieznajomym chłopakiem.To było coś szalonego i namiętnego. Nie wspominam pierwszego pocałunku, bo nie był tak wspaniały jak ten wakacyjny. Szczegóły zachowam dla siebie.

2. Medykalia. Były to jedne z Juwenalii w pewnym mieście. Grali Happysad i Strachu na Lachy. Tym razem też nie wspominam pierwszego koncertu, bo był zwyczajny choć to Happysad, ale na Medykaliach o wiele bardziej mi się podobało. Ten tłum ludzi. Pośmiejcie się ze mnie, bo poszłam w trampkach, ale mam wytłumaczenie. Otóż to był koniec roku szkolnego, a więc upały, temperatura sięgająca 308 więc glany nie były brane pod uwagę tym bardziej, że najpierw musiałam odbyć 1,5 godzinną podróż do tego miasta, a po koncercie nocowałam u kuzyna koleżanki i dopiero nad ranem wracałyśmy do domu także autobusem, więc trampki uznałam, za najlepsze wyjście. Strzelam, że było tam więcej niż 8 tys. ludzi. 3/4 pod sceną, żeby przebić się przez tłum i zbliżyć to sceny gdzie ludzie, żywiej reagowali na dźwięki muzyki trzeba było przepychać się łokciami. Trzymałam się z koleżankami za ręce (było nas 3) dopóki w pewnym momencie ja dostałam z łokcia w bok a koleżanka w rękę i zostałyśmy rozdzielone. One stały gdzieś we dwie a ja sama. Przez 10 minut oszołomiona szukałam je wzrokiem, aż w końcu dałam się porwać dźwiękom utworów Happysadu. Oczywiście pierwsze co zrobiłam to ruszyłam w pogo nie patrząc kto się rzuca, bo czy to ważne, czy na przeciw mnie stoi chuda dziewczyna, czy wysoki i postawny mężczyzna? Ważne żeby się wyszaleć. Pamiętam moment kiedy dwóch chłopaków podeszli do mnie coś powiedzieli, ja się zgodziłam wystawili ręce, ja postawiłam nogę i po chwili byłam już na fali. Kilkadziesiąt rąk trzymało mnie w górze i przesuwało do przodu, aż ochrona pociągnęła mnie przed bramki, przez chwilę byłam przy samej scenie, spojrzałam na ludzi za bramkami i szczerze współczułam tym przy samej bramce ( ci którzy wiedzą, co to fala myślę, że łączą się z nimi w bólu, bo owszem, fajnie jest być blisko sceny, ale mimo wszystko, nacieranie ludzi z tyłu na te osoby, to coś strasznego, wiem bo na pierwszym koncercie stałam przez jakiś czas w takim miejscu i czasami brakło oddechu kiedy byłam przyciskana do brami z przodu przez ludzi z tyłu) Potem zostałam przeniesiona na drugą stronę. Bo tłum był po dwóch częściach i do końca tańczyłam pogo, darłam ryja, nawet przez chwilę jakiś chłopak poprosił mnie do tańca na środku koła, aż tłum ruszył na nas. Nie ważne, że bolał potem brzuch i stopy, miałam kilka siniaków, ale było fantastycznie.

3. Sylwester 2013. To było moje pierwsze upicie się. Mimo, że narobiłam sobie siary. Nie, nie rzygałam, ale robiła różne dziwne rzeczy. Hmm.. podrywanie chłopaka na zimne ręce. Nalewanie wódki z zakręconej butelki, wchodzenie do łazienki przez okno. Może to dziwne, ale naprawdę bardzo dobrze to wspominam.

4. Wszystkie wspomnienia z babcią i ciocią. ( które umarły) nie mogę tutaj wymienić jakiegoś szczególnego, bo nie był takiego, ale ogólnie dobrze je wspominam. Zbieranie truskawek z babcią, jej opowieści, rozmawianie z ciocią na "migi" eh..


5. Wspomnienie z dziadkiem. To pamiętam jak przez mgłę, bo mogłam mieć maksymalnie 2 lata, nie wiem, ile miałam, ale umarł właśnie, kiedy miałam tyle lat. To jest jedyne wspomnienie z nim, dlatego jest tak szczególnie dla mnie ważne. Nie wiem, jak to możliwe, że mogę to pamiętać. Nie jest to sytuacja tylko obraz. Siedzi on w pomieszczeniu w oborze. Było one oddzielone innymi drzwiami się wchodziło niż do zwierząt. Wgl schody powycierane,a były betonowe. A więc siedzi schylony na krześle, ściany są białe, a one jest skupiony na robieniu koszyka wiklinowego. Taki mały ten koszyk robi, jego dłonie trzymają jeden kosmyk, w sensie gałązkę i przeplata ją. Ma czapkę taki coś jak kaszkiet tylko trochę poniszczony, nie wiem, czy czarny zakurzony, czy po prostu taki brunatnego koloru.




Nie wiem, ile powinnam tego napisać, ale jestem młoda, nie mam za dużo wspaniałych wspomnień, bo myślę, że jeszcze wszystko przede mną. Mam nadzieję, że w końcu będzie jakiś "pierwszy raz" który będzie wspaniały, tak wspaniały, że "drugi raz" go nie przebiję, bo jak na razie jest na odwrót.

Co do bloga, zobaczę jak z nim będzie. Nie wiem, czy ktoś chce to czytać. Wgl nawet po napisaniu tego, co wyżej czuję, że było słabo. Poza tym w tym roku matura, mam sporo nauki, wiem, że kiepskie tłumaczenie, bo na pewno znalazłabym czas, ale nie mam nigdy weny. Długo nie pisałam, wiem. 2014 zakończyłam pożegnaniem z A. i chciałam też pożegnać się z blogiem, ale nie mogłam bez odpowiedzi na nominację eh.. muszę wszystko przemyśleć.